sobota, 25 sierpnia 2012

Bajka o Carmexie -czyli Carmex kiedyś i teraz.

Jakiś czas temu kopnął mnie nielichy zaszczyt, otóż moje drogie wasza Klaudia jest od niedawna sierpniową Ambasadorką Carmex. Wiadomość o wytypowaniu mojej osoby była nielichym zaskoczeniem. Jak wiecie Nasza obecność w blogosferze trwa dość krótko. Wraz z Agnieszką dzielnie walczymy o miło spędzony przez was czas na naszym blogu. Staramy się zasypywać was naszymi doświadczeniami kosmetycznymi ostatnich lat.

Muszę przyznać działalność Ambasadorska jest dla mnie czymś zupełnie nowym i nie mam zielonego pojęcia jak ten temat ugryźć. Postanowiłam zacząć od krótkiego wprowadzenia i dość ciekawej opowiastki na temat  historii tej marki. Zdaję sobie również sprawę z tego, że nie każda z naszych kochanych czytelniczek zna kosmetyki do pielęgnacji ust Carmexa.
Ja jestem jedną z Carmexomaniaczek. Kocham używać ich balsamów do ust zimą. Latem moje usta są w dość dobrej kondycji więc korzystam z doskoku. Znam też pewien śmieszny trik o którym opowiem wam przy okazji kolejnego posta w temacie. Będziecie bankowo zaskoczone.



Carmexowa Bajka swój początek znajduje w 1937 roku. Głównym bohaterem jest pewien Pan- Alfred Woelbing. W tym czasie Pan Woelbing pracował jako zaopatrzeniowiec w Domu Handlowym w Chicago- i mówiąc szczerze nie przepadał za swoją posadą. Trudno się dziwić, wiadomo posada nie należała do porywających, a nasz bohater to dość kreatywna osoba obdarzona żyłką do interesu.


W czasie wielkiego kryzysu został zwolniony, pozbawiony pracy wyemigrował poza wielkiemiasto i wrócił do rodzinnego miasteczka Wauwayosa w Wishonsin, by zająć się tam prowadzeniem własnego interesu. Pierwszym pomysłem Pana Alfreda na zapewnienie sobie dostatniego bytu była sprzedaż pasty do polerowania sreber, produkowana własnoręcznie i według własnego przepisu. Biznes nie kręcił się może zbyt mocno jednak za sprawą pomysłowości i przedsiębiorczości był w stanie pokryć koszty życia na tym świecie.

Alfred Woelbing był człowiekiem wiecznie szukającym nowych rozwiązań. Kolejnym pomysłem naszego bohatera był plan odnalezienia środku na opryszczkę- musiała dać mu nieźle popalić skoro tyle na ten temat rozmyślał. Nasz domowy wynalazca w wyniku wielu eksperymentów w własnej kuchni stworzył magiczną recepturę Carmex. Owa maź chroniła usta przed pękaniem i opryszczką.
Woelbing nie testował kosmetyków na zwierzętach- za co pewnie go polubicie. Ówczesne warunki pogodowe sprzyjały pierzchnięciu ust- Odnotowano wtedy jeną z najzimniejszych zim tego stulecia- potwierdzić niskie temperatury mógł wtedy nawet wodospad Niagara- zamarzło mu się na trochę. Nie dziwię się więc czemu Alfred Woelbing szukał kosmetycznego remedium na problemy pękających ust.

 Pierwsze testy przeprowadził na sobie i własnej rodzinie. Maść jego wynalazku zyskała ogromną przychylność wśród pierwszych użytkowników. Nasz wynalazca postanowił podzielić się ze światem swoim tworem. Maści Carmex postanowił sprzedawać poprzez apteki. Szukając przychylności aptekarzy, którzy początkowo nie darzyli zaufaniem jego wynalazku zostawiał im darmowe próbki i kartkę pocztową z adresem w celu składania zamówień. Nie trzeba było długo czekać. Aptekarze zapoznawszy się z skutecznością jego maści już po kilku tygodniach nadsyłali masę zamówień.
Skrzynka pocztowa Alfred Woelbing pękała w szwach. Nasz bohater dokonał szybkiej kalkulacji i zacierał rączki.
Obliczył, że jeśli uda mu się sprzedać w każdej aptece w Milwaukee i Chickago po słoiku swojej maści stanie się bardzo zamożnym człowiekiem. w 1937 roku Pan Alfred sprzedał recepturę środka firmie z Nev Yersey za 2500 dolarów- w tych czasach była to dość duża fortuna. Odczuwalność dobrobytu zasługiwała na notkę w dzienniku Pana Alfreda, w którym napisał krótko lecz dość treściwie " Mnustwo pieniędzy w domu". W tym samym roku Alfred Woelbing zakłada własne Laboratorium.


Carma Labs- bo tak właśnie pan Alfred nazwał swoje przedsiębiorstwo, rozwijało się bardzo dynamicznie, w co nie wątpił nasz bohater. Biznes niestety napotkał na swojej drodze barierę którą postawiła przed naszym bohaterem sama wojna. W czasie II wojny światowej tłuszcze  pochodzenia naturalnego wędrowały na front, były potrzebne wojsku. Ograniczenie dostępu do surowców wpłynęło na obniżenie produkcji. Po zakończeniu wojny produkcja Carmexu odbywała się nadal w domowej kuchni w swojskim rondelku.



W trakcie lat pięćdziesiątych i wyżu demograficznego nastąpił przełom w interesie. Rosnąca liczba ludności to rosnąca liczba spierzchniętych ust, a rosnąca liczba spierzchniętych ust to znak dla Alfred Woelbing, że wypadało by zmodernizować nieco proces produkcyjny i zwiększyć nakłady. W tym samym czasie powstało największe zło współczesnej ludzkości czyli Mc Donald's. A kiedy Rosjanie wystrzelili pierwszego satelitę w kosmos Pan Alfred nadal ręcznie nalewał z rondelka cudowną mieszankę. No najwyższa pora, nasz bohater ruszył z interesem z

większym impetem.

Nastały lata sześćdziesiąte. Na rynku pojawia się Valium- złoty środek na smutki. Carmex rośnie w siłę, Sprzedaż rośnie. Dopiero lata siedemdziesiąte skłaniają Alfreda Woelbing-a do zaprzestania osobistej sprzedaży Carmexu. w 1973 roku syn Pana Alfreda dołączył do rodzinnego biznesu. W młodych nadzieja- to właśnie on wprowadził zautomatyzowaną linię produkcyjną.



Trzy lata po dołączeniu do załogi syna Pana Alfreda fabryka w Wauwatosa nie była już w stanie sprostać napływającym z kolejnych stanów zamówieniom. Powstała wtedy kolejna fabryka, tym razem w Franklin- właśnie ta fabryka funkcjonuje do dziś. Są już lata osiemdziesiąte. Tak tak to nasz czas! Powstaje pierwszy telefon komórkowy- w Finlandii- kto by pomyślał. Bil Gates zakłada w garażu Microsoft- by w przyszłości irytować nas błędami swojego oprogramowania. No i na świat przychodzę JA! Rok po powstaniu Microsoft jak by ktoś nie wiedział. W tym czasie Carmex zmienia wygląd opakowań swoich balsamów do ust. Wchodzimy w erę plastikowych tubek. Lubicie balsamy w tubkach co? Fajna praktyczna sprawa. 
W latach dziewięćdziesiątych, gdy ja zaliczam pierwszy wyjazd nad Polskie Morze Carmex zajmuje już 9% amerykańskiego rynku balsamów do ust.
W 1998 balsamy do ust Alfreda Woelbing-a zyskują tytuł najczęściej rekomendowanych przez farmaceutów balsamów do ust. Prestiżowa nagroda magazynu Pharmacy Times wędruje w ręce naszego wynalazcy. Od tego momentu ową nagrodę będzie zgarniać co roku przez kolejne 11 lat!
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych balsamy Carmex dostępne są już poza USA. Pojawia się również pierwszy sztyft Carmexa.


Od momentu stworzenia mazistej substancji do ust kolejne  35 lat życia Alfreda Woelbing-a upłynęło na stałym nadzorowaniu sprzedaży. Imperium Carmexa rosło. Maść na opryszczkę opanowała już cały stan Wisconsin, przyszła kolej na opanowania rynku w kolejnych stanach. Interes się rozrasta. Alfred Woelbing piastował stanowisko prezesa Carma Labs aż do śmierci (maj 2001r)- żył 100 lat. Dzieło życia  Alfreda nadal spoczywa w rękach rodziny. Obecnie zarządzaniem rodzinnym biznesem zajmuje się syn naszego wynalazcy oraz wnukowie. Młode pokolenie które zarządza teraz marką Carmex wprowadziło do rodzinnego biznesu dość dużo świeżego spojrzenia na plan sprzedaży.


Dzięki wkładowi wizji młodego pokolenia Carmex może pochwalić się masą nowych produktów, do których zaliczamy smakowe balsamy do ust. Truskawkę, miętę i wiśnie znamy doskonale, oferta wzbogaciła się równiez o Carmex Moisture Plus Ultra- sztyft do ust skierowany do kobiet.
Impreium Carmexa rozrosło się do globalnych rozmiarów. Środek na opryszczkę tworzony w kuchni w rondelku jest dostępny teraz dosłownie wszędzie.


Mam nadzieję, że ta bajka przybliżyła wam nieco historię Carmexa. Widzicie jak wiele zawdzięczamy mrozom i wielkiemu kryzysowi? Gdyby nie ziąb i konieczność migracji za pieniądzem nasz bohater prawdopodobnie pracował by dalej jako zaopatrzeniowiec. Ciężkie czasy to zawsze czas najlepszych pomysłów zmieniających standardy życia na lepsze. Przez wojnę mamy margarynę i żywność w puszkach, a przez mrozy i biedę najlepszy balsam do ust.

Ambasador Carmex to fajny gość. No nie dziwo w końcu jestem nim Ja! Za sprawą załapania się na to "stanowisko" przygarnęłam pod swój dach dość sporą gromadkę Carmexów. Niestety moja kosmetyczka nie zdoła pomieścić aż tylu drogocennych skarbów więc przygotujcie się na małe niespodzianki. 



Dobra Ciocia Klau podzieli się z wami skarbami już wkrótce, a tym czasem wy zagłębiajcie się w lekturę Bajki o Carmexie- wiedza którą z niej wyniesiecie może przydać się już niedługo

Pozdrawiam Klaudia.



15 komentarzy:

  1. zazdroszczę takiej ilości carmexów różnego rodzaju w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. łaaaaa istne królestwo
    mój Carmex się kończy, korci mnie teraz jaśminowy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już go zachachmęciłam dla siebie :P kocham jaśmin

      Usuń
  3. Hahaha, dzisiaj w nocy śniło mi się, że mam cholernie wysuszone usta, które oczywiście traktowałam Carmexem, wchodze tu i co widze? CARMEX w dużej ilości, ba, Carmex od podszewki! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Napracowałaś się, bajeczka BARDZO dobra :) Ja lubię takie posty wybitnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadam właśnie te historię lubemu! Jest żywo zainteresowany :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Post bardzo fajny, Carmex lubię i mi się właśnie kończy:(

    OdpowiedzUsuń
  7. ile carmexów ja jeszcze nie miałam żadnego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ci się poszczęści i jakiś z nieba ci spadnie kto wie:D

      Usuń
  8. Powiem tak- ciekawa opowieść ;D Gratuluje nowego stanowiska ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko na miesiąc więc wiecie. dlatego dzielimy się czym się da :D

      Usuń

Dziękujemy za zainteresowanie naszym blogiem.
Każdy komentarz jest dla nas niezmiernie ważny
i napędzający do dalszego prowadzenia bloga.
Pozdrawiamy i zapraszamy ponownie.
Klaudia i Aga

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...