W tym tygodniu poznacie dwa róże, z którymi spędzam najwięcej czasu.
Polubiwszy katuję i ozdabiam swoje policzki. Czyli kolejna notka dla oka.
Dziś pooglądacie róż Astor Skin Match Blush Peachy Coral
No to zaczynamy od obietnic producenta:
Róż Skin Match podkreśla rysy twarzy a także nadaje jej naturalnego koloru. Dzięki swojej formule `long lasting` długo utrzymuje się na skórze. Wszystkie odcienie różu zostały specjalnie dobrane do zestawu tak, aby idealnie się uzupełniały. Miękki, jedwabisty i delikatny róż prasowany bardzo łatwo się nakłada, nadając twarzy zdrowego, naturalnego i czarującego blasku. W dwukomorowym opakowaniu znajduje się specjalny pędzelek do aplikacji.
Róż jest dostępny w trzech kolorach.Cena: ok. 35zł / 8,25g
Ja myślę moje drogie Panie, że uwielbiam to delikatne subtelne wykończenie jakie nadaje ten róż. To delikatne muśnięcie policzków dla bladolicych niewiast, do których się zaliczam. Jeśli masz nieco ciemniejszą karnację nie kupuj tego koloru będzie dla Ciebie za delikatny. Chciałam za jego pomocą podkreślić policzki mojej znajomej Gosi i ku memu zaskoczeniu róż całkowicie zlał się z jej nieco śniadą cerą. Był całkowicie niewidoczny. Zaś na mojej bladej buzi tworzy delikatne przyjemne dla oka rumieńce. Efekt utrzymuje się na buzi stosunkowo długo, w sumie w ciągu dnia nie nachodziła mnie chęć dodawania sobie koloru na policzkach. Pigmentacja różu nie jest mistrzostwem, jednak ma to swoje plusy. Takim różem nie zrobimy sobie krzywdy. Nie musimy się martwić, że wytworzymy na policzkach mało estetyczne plamy. I to jest właśnie genialne jeśli wykonujecie makijaż rano i jesteście zaspane. Zero usterek. Musimy go stopniować, aby uzyskać wymarzony rumieniec.
Plusy:
idealny kolor dla bladolicych
delikatne satynowe wykończenie
wygodne opakowanie z lusterkiem
Minusy:
na upartego pigmentacja
nie przyda się posiadaczkom ciemniejszej karnacji
Nie ukrywam, że bardzo go polubiłam. Używam go prawie codziennie. Nie lubię mocnych różu czy przeładowanych kolorem policzków. Przeraża mnie nieco widok tak umalowanych kobiet. Nie wiem co w tym ładnego.
Na dniach przeczytacie notkę o kolejnym różu. Mam nadzieję, że zaspokoiłam waszą ciekawość.
A teraz wy powiedzcie mi coś o swoich ulubionych różach!
Pozdrawiam Klau.
moj ulubiont to poki co mariza;]
OdpowiedzUsuńmoże to będzie też róż Kornelii?:D
OdpowiedzUsuńJednym słowem wspaniały produkt dla dziewczyn o jasnej karnacji, takich kosmetyków też potrzebujemy! Nawet ja osobiście. Chyba jednak gustuję bardziej w brzoskwiniowych odcieniach, ale muszę przyjrzeć się temu produktowi :) Pozdrawiam, Blogging Novi
OdpowiedzUsuńja zauważyłam że róż można dobierać do kolorków na powiekach, do błękitów niebieskości zieleni fioletów różowy fajnie wygląda do ciepłoty ciepłych fioletów głębokich oranży itp brzoskwinia
Usuńteż tak robię ;) dobieram róż do kolorystyki całego makijażu
UsuńJest piękny, kusił mnie w czasie kolorowego tygodnia w rossmannie. Przed zakupem powstrzymałam się resztką silnej woli. Róży mam i tak od groma i ciut ciut. Ale teraz, jak tak patrzę na twoje zdjęcia, to trochę żałuję, że się nie złamałam :DDD
OdpowiedzUsuńMieszam go czasem z life is a peach i mam brzoskwinię głębszą no świetny.
Usuńuwielbiam go, zdetronizował mojego dotychczasowego ulubieńca - make up factory.
OdpowiedzUsuńmi się podoba że on jest taki delikatny bo rano jak jestem zaspana i się ogarniam na szybciora potrafię mieć ciężką rękę.
OdpowiedzUsuńnigdy w zyciu nie uzywalam rozu :)
OdpowiedzUsuńbardzo go lubie ale co ciekawe chyba bym obok niego przeszła w drogerii bo nigdy nie kupuję Astor
OdpowiedzUsuńNo proszę, do tej pory produkty Astora raczej omijałam, chyba będzie to trzeba zmienić ;)
OdpowiedzUsuńJa również go bardzo lubię i używam codziennie :)
OdpowiedzUsuńz przyjemnością przyjrzę mu się bliżej :)
OdpowiedzUsuńidealny dla biadolicych? hmm, musze mu sie przyjrzec. polaczenie kolorow jest swietne.
OdpowiedzUsuńOdcień wydaje się być idealny dla mnie, bo też jestem blada. Przyjrzę mu się bliżej przy najbliższej okazji ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja go polubiłam dopiero teraz - zimą, gdy jestem nieco bledsza. :)
OdpowiedzUsuńciekawie wygląda :)
OdpowiedzUsuńnie miałam ;D
OdpowiedzUsuńJa używam matowego różu z Marizy, i jestem zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńJa używam okazjonalnie, ale posiadam róż z inglota, pełen świecących drobinek, wygląda bosko ;) Polecam!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę udanej zabawy sylwestrowej i wszystkiego dobrego na nowy rok ;)I zapraszam na moją stronę http://curiouscreativeness.blogspot.com do poszukiwania nowych inspiracji ;)
oh dobrze ze go nie wzielam, bo jestem dosc opalona i by mi nie pasowal..
OdpowiedzUsuńbył by niewidoczny
Usuńprzepięknie :)
OdpowiedzUsuńDla mnie trochę za delikatny jest czasami, lubię machnąć porządnie te poliki :D:D Ale to nie zmienia faktu, że jest śliczny :)
OdpowiedzUsuńŁadny, lubię takie odcienie różu;)
OdpowiedzUsuńPiękny taki świeży, w sam raz do dziennego makijażu :)
OdpowiedzUsuńpiekny jest! ale poka poka na buźce :D
OdpowiedzUsuńheh, ja wiem, że blogerce nie przystoi, ale mam tylko jeden róż :P nijak się od niego odkleić nie mogę. Żadne recenzje (nawet ta :P) mnie nie skusiły jeszcze na wymianę :P
OdpowiedzUsuńja się nauczyłam robić sama róż i stopniuję jak mi potrzeba :) choć właśnie uwielbiam taki delikatny efekt muśnięcia kolorem i ożywienia twarzy bez plam niczym laleczka :)
OdpowiedzUsuńMuszę go jeszcze popróbować, bo na początku trudno mi było uzyskać porządany kolor i natężenie, więc się nieco znięchęciłam... W sumie pewnie będzie fajny na wiosnę, już trochę cieplejszy, ale jeszcze dla bladziochów :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam , że jestem zachęcona! Ja sama używam Butterfly- tez nadaje się dla bladolicych ! :)
OdpowiedzUsuń