Moje kudły kochają keratynę i proteiny mleka. Zawsze we wszystkich maskach, to właśnie tych składników szukam.To moje drugie podejście do masek firmy Kallos. Przeważnie zakupuje je w małych opakowaniach, bo często lubię je zmieniać. Nie wyobrażam sobie kupować litr maski i czekać lata aż je wykorzystam. Mimo iż firma nastawiona jest na salony fryzjerskie, to w mojej ukochanej drogerii Hebe posiada małe opakowanka za niecałe 5 zł. Wiem, wiem nie opłaca się,bo za litrowe opakowanie płacimy dyszkę. Ale ja i tak wolę te małe.
Keratynowa maska do włosów z proteinami mleka do włosów
suchych, łamiących się i poddanych zabiegom chemicznym. Dzięki zawartości
keratyny i regenerujących protein mleka odbudowuje naturalną strukturę włosów,
wypełniając ubytki w ich włóknach. Odżywia i chroni suche, łamiące się włosy.
Po zastosowaniu włosy stają się łatwe do układania, miękkie w dotyku i lśniące.
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Citric
Acid, Propylene Glycol, Hydrolized Milk Protein, Hydrolized Keratin,
Cyclopentasilioxane, Dimenthiconol, Parfum, Benzyl Alcohol,
Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone
ok 10 zł za 1000 ml
Maska zamknięta w bardzo wygodnym słoiczku z którego można wygrzebać całość produktu do ostatniego maźnięcia i właśnie takie opakowania uwielbiam w maskach, w masłach czy balsamach do ciała już niekoniecznie. Konsystencja bardzo gęsta i treściwa przypominająca krem. Zapach bardzo przypomina mi.... kreatynę, heh po prostu tak właśnie pachnie. Jest to bardzo treściwy produkt który tak naprawdę powinien troszkę poleżeć na naszych głowach, moim zdaniem z godzinka w turbanie to najlepszy czas dla tej maski, aby włosy były gładkie miękkie i odżywione. Niestety po dziesięciu minutach efekt nie będzie zadowalający.
Jeśli macie włosy które przetłuszczają się Wam od skóry głowy, to nakładajcie maskę od około 10 centymetrów od nasady, wtedy unikniecie efektu przyklapniętej fryzury. I jeszcze jedna rzecz, pamiętajcie o dokładnym spłukaniu produktu, ponieważ niedokładne umycie spowoduje szybsze przetłuszczenie włosów. Już po pierwszym użyciu widać namacalne efekty, włosy są gładkie i nie elektryzują się, a co za tymi idzie, łatwiej się układają. Polecam szczególnie osobom z problemem przesuszania się włosów po zabiegach fryzjerskich takich jak koloryzacja czy rozjaśnianie. Niestety troszkę obciąża mi mimo to włosy i stosuję ją raz na miesiąc nakladając dość dużą ilość maski i chodząc w turbanie na głowie przez kilka godzin. Jeśli potrzebujecie szybkiego efektu odżywienia i mniejszego obciążenia polecam Wam siostrę Latte o której znajdziecie kilka słów TUTAJ.
Na moich włosach ta maska sprawuje się rewelacyjnie, także jako codzienna odzywka ;)
OdpowiedzUsuńMam jej większą siostrę ;-) zdecydowanie maska godna polecenia! Używam jej i Latte na zmianę :) moje włosy je kochają!
OdpowiedzUsuńMam litrową wersję, uwielbiam ją! Na moich rozjaśnianych i farbowanych włosach super się sprawdza:)
OdpowiedzUsuńMam maske i szampon i przyznam ze nie spodziewalam sie tak dobrych efektow.
OdpowiedzUsuńa jak szampon nie obciąża włosów?
UsuńJa też częściej sięgam po te mniejsze opakowania, bo lubię próbować co rusz coś nowego. Keratynowej jeszcze nie miałam, a wygląda na to, że u mnie sprawdziłaby się idealnie.
OdpowiedzUsuńja kupuje duże, bo i tak szybko mi schodzą. używam ich także do golenia nóg.
OdpowiedzUsuńoj to prawda do golenia te maski są idealne :D
UsuńTa raczej pasowałaby moim włosom, mam też ochotę na inne maski z tej serii :)
OdpowiedzUsuńNie miałam masek tej firmy, ale właśnie dzisiaj się zastanawiałam nad jedną.
OdpowiedzUsuńMiałam Latte i była ok, teraz mam Waniliową i też jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńOna juz długo jest na mojej liście,małe zapasy masek sie zmniejszają więc jest czas by kupic <3
OdpowiedzUsuńtaaak dobre spłukanie kosmetyku to podstawa:))
OdpowiedzUsuńZarówno keratin, jak i latte uwielbiam. Keratin faktycznie może nieco obciążać włosy, dlatego po jej zmyciu nie używam już żadnej odżywki bez spłukiwania, jak to mam w zwyczaju, i przy takim stosowaniu sprawdza się świetnie. Zgadzam się też z tym, że nie wystarczy jej kilka minut - myślę, że im dłużej się ją trzyma na włosach, tym efekt lepszy. Dodatkowo uważam, że ma świetny zapach :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
No właśnie, kiedyś miałam litrową LATTE. Mimo, że maska świetna, to STO LAT czekałam aż się skończy - i od tamtej pory jakoś mi do niej nie po drodze :) Produkty w mniejszych opakowaniach są bardziej "przyjazne" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja też jakoś wolę te mniejsze, mniej ekonomiczne opakowania ;) Tak długo jeszcze tych masek nie trzymałam, następnym razem posiedzę tą godzinę :)
OdpowiedzUsuń