Która z nas nie zna metody nawilżania włosów poprzez olejowanie, każda chyba miała swoje początki w tej kwestii. Ja strasznie sobie uwielbiłam olejki z Green Pharmacy, szczególnie ten z papryczką chilli. Bardzo dużo mu zawdzięczam, między innymi dzięki niemu pozbyłam się nadmiernego wypadania włosów. Niestety trzeba być cierpliwym i olejować włosy sumiennie przez 3 miesiące w przypadku GP aby efekt był widoczny. Ale dziś nie o nim będzie mowa a o ziołowym olejku Heenara. Tak więc zapraszam na dalszą część notki.
Opis producenta:
Olejek do Włosów Naturoriche Heenara jest skutecznym
lekarstwem ziołowym, które leczy skórę głowy, przywraca formę oraz odżywia
cebulki, czego rezultatem są jedwabiste i gładkie włosy. Również wzmacnia
cebulki, skutkiem czego hamuje wypadanie włosów sprawiając, że stają się one
zdrowe i lśniące.
Olejek do włosów składa się z olejku kokosowego oraz
harmonijnej mieszanki ziół tj. maka, amla, brahmi, mehendi oraz wielu innych
istotnych ziół uznanych przez Ajurwedę. Zawiera Hennę, która ma naturalne,
łagodzące oraz odświeżające właściwości. Amla pomaga w dostarczeniu włosom
koniecznego odżywienia i witamin. Neem, który ma naturalne przeciwłupieżowe
właściwości, pomaga w zwalczeniu łupieżu podczas gdy brahmi i migdał pomagają
utrzymać odżywioną i zdrową skórę głowy.
Skład: Cocos Nucifera (Coconut Oil), Eclipta Alba (Maka),
Emblic Myrobalan (Amla), Herpestis Monniera (Brahmi), Hibiscus Rosa - Sinensis
(Jaswand), Azadiachta Indica (Neem), Hendychium Spicatum (Kapoorkachli),
Lawsonia Alba (Mehendi), Prunus Amygdalus (Almond), Aloe Barbadensis (Kumari).
Cena: 17zł / 100ml
Moja opinia:
Moja przygoda z olejami do włosów zaczęła się jakiś czas temu od olejku GP z papryką. Śmiem twierdzić że to były najlepszy olekei jaki używałam. Służą mi również arganowe oleje, ale niestety kokos nie jest moim faworytem, szczególnie na skórę mojej głowy. Olejek Heenara zakupiłam pod wpływem emocji podczas zakupów w jednym ze sklepów internetowych i szczerze powiedziawszy, nie wiem czy to był do końca dobry pomysł. Skład produktu jest zachwycający, natomiast zapach dość ciężki i intensywny, mocniejszy niż arjuwedyjska maska z Planeta Organica i tak samo ciężki dla moich włosów jak ona.
W plastikowej buteleczce zamknięty jest olejek w postaci stałej, który należy wrzucić do ciepłej kąpieli, aby zmienił się w płynną olejową ciecz. Dzięki opakowaniu łatwo nałożymy olejek na włosy czy skórę, nie rozleje on nam się po całej twarzy, czy rękach. Olejek ma bardzo intensywny zapach i pomarańczowy kolor. Po przeczytaniu kilku recenzji, strasznie bałam się użyć go po raz pierwszy ponieważ według użytkowniczek, olej barwi włosy na rudawy odcień. Czy tak było? oczywiście, że nie mimo iż mam rozjaśnione końce włosów, a mój naturalny kolor od skóry to średni brąz. Olejek trzymałam na włosach około 4 godzin w ciągu dnia, ponieważ nie lubię olejować włosów na noc bojąc się, że ubrudzę nim całą pościel na pomarańczowo.
Olejek zmywa się strasznie topornie i niestety trzykrotne mycie szamponem nic nie dawało i po wysuszeniu czułam, że nadal mam go na włosach. Używam dość naturalnych szamponów więc są one niezbyt mocne, tak jak te zwykłe drogeryjne. Włosy po nim rzeczywiście były nawilżone i stały się grubsze, ale moim zdaniem to było złudne wrażenie, ponieważ olej je obkleił. Niestety moja skóra głowy także nie zniosła za dobrze tego olejku. Po kilku dniach zaczęła mnie tak mocno swędzieć, że myślałam że wydrapię sobie dziurę w czaszce. Jedynie moje końce włosów odżyły i stały się nawilżone. I właśnie ten sposób stosowania na same końce sprawdza się u mnie rewelacyjnie. To co jeszcze w nim zauważyłam, to ogromna wydajność i wypłukiwanie z włosów farby. Moje końce włosów stały się jaśniejsze, a ciemny blond z końcówek ombre stał się o wiele jaśniejszy, czyli wypłukał z nich resztki farby. Tak więc nie polecam, jeśli macie farbowane włosy i chcecie cieszyć się ich kolorem.
Podsumowując sprawdzi się u osób z mocnym przesuszeniem włosów i naturalnymi bądź farbowanym na blond kłaczkami. Jeśli macie wrażliwą skórę głowy tak jak ja, to nie radzę używać go na skalp, ale polecam na zniszczone końce, taki sposób użytkowania sprawdza się u mnie rewelacyjnie. A na cebulki chyba znów kupię paprykowy Green Pharmacy. A Wy jakie macie doświadczenie z tym olejkiem, sprawdza się u Was?
A.
Hmmm a może nie zmyłaś go dokładnie dlatego skóra głowy zle reagowała?
OdpowiedzUsuńmoże i tak, w każdym razie juz nie uzyję go na skalp :) chyba że później domestosem spłucze :D
UsuńMyślę, że domestosem to by dopiero było ciekawie;p
UsuńChyba kupię bo moje końcówki są w opłakanym stanie.. suche jak wiór i nic nie pomaga ;/
OdpowiedzUsuńczasem po prostu niestety trzeba je obciąć :( ja swoje ostatnio mocno podcięłam tak z 10 cm
Usuńaa własnie i co z tym Orly?
Usuńqrde mole coś dla mnie nom :P
OdpowiedzUsuńgenialny! Jego forma--żelowa a także opis...oj poluję!
OdpowiedzUsuńchyba bym z niego nie skorzystala :)
OdpowiedzUsuńNie miałam go. Ale za to miałam olejek z GP z papryką. Świetnie się spisał :)
OdpowiedzUsuńkurcze moze byc fajny .... moze wyprobujekiedys ... narazie uzywam olejku migdalowego i kokosowego i tez jest spoko :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie używałam olejków do włosów chętnie bym wypróbowała:)
OdpowiedzUsuńwłaśnie mam go na głowie , nałożyłam na mokre umyte włosy po farbowaniu-wtarłam w skórę głowy i całe włosy jak zawsze inne oleje. Co za zapach! cudowyny! ja uwielbiam zapachy killery (jestem maniaczką zapachów perfumów takich jak opium shalimar itp.)więc taki zapach top dla mnie rarytas, w ogóle nie wiem jak mogą dla innych śmierdzieć oleje indyjskie ja je uwielbiam! Mam nadzieje ze dobrze zadziała bopierwszy raz użyłam dziś naturalnej farby color& soin i czuję że mam strasznie przesuszone po niej włosy jak po hennie więc mam nadzieje ze olejek zdziała cuda i jak ranozmyję będą piękne:) Na razie rozkoszuje się zapachem :)
OdpowiedzUsuń