Jesteśmy jakie jesteśmy, są rzeczy których nie sposób zmienić i sama z własnego doświadczenia wiem, że strasznie dziwne rzeczy mogą powodować zakłopotanie. Bo nie wiem, czy którakolwiek z was wstydzi się swoich nadgarstków- Ja ich nie lubię...
Moje kompleksy są po części powodem prowadzenia tego bloga i powodem każdych kosmetycznych zakupów- setny krem nie jest raczej rzeczą pierwszej potrzeby i nie umrę bez niego z głodu. Od niepamiętnych czasów szukam czegoś co zwalczy trądzik, czegoś co zakryje moje cienie pod oczami itp.
Ja też walczyłam z trądzikiem od 13 roku życia, ja też mam czerwony nos i też moje włosy nie przypominają loków Wioletty Willas. Wiem, co to znaczy czuć się źle z powodu swojego wyglądu. Wiem też co to czuć się źle z powodu swojej wagi- tak nie cierpię na nadwagę, wręcz przeciwnie od zawsze jestem patyczakiem- i nawet nie wiecie ile razy słyszałam od ludzi, że muszę być bulimiczką lub mam anoreksję- szkoda, że nikomu nie przychodziło to do głowy widząc ile jem i jak jem.
Nie dziś nie będę wymieniać swoich kompleksów- bo chyba przyszło by wam zasnąć w trakcie czytania. Dziś napiszę jakie znaczenie w budowaniu pewności siebie ma dbanie o swój wygląd.
Dbanie o siebie to sposób na podciągnięcie tego, co zaniedbała w projektowaniu nas natura. To też sposób poprawiania sobie humoru w gorsze dni- przecież nic nie daje takiego kopa jak świadomość, że wreszcie zrobiłyśmy coś tylko dla siebie (zwłaszcza jeśli jesteśmy na tym etapie życia, gdy każdy dzień nie kręci się już wokół nas tylko wokół obowiązków, czy też rodziny i dzieci).
Żyjemy w takich czasach, że serio samą kosmetyką możemy podciągnąć wiele rzeczy, które do tej pory leżały plackiem.
Ale wróćmy do tematu, jak sprawić, że będzie nam milej w własnej skórze, czyli co mi pomaga, gdy w lustrze widzę połączenie potwora z bagien z Reksiem.
Po pierwsze
Kompleksy są takim dziadostwem, którego przybywa jeśli tylko o tym myślisz, a nie daj boże mówisz innym. Jeśli chcesz by ktoś nie zwracał uwagi na twój feler nie mów o nim. Zapewniam, że większość z problemów wyglądowych, które spędzają ci sen z powiek czai się cichaczem wokół ciebie i wyskakuje z pudełka jak klaun tylko, gdy wypowiesz magiczne słowa " nie cierpię w sobie.." Sprawdza się to zwłaszcza w przypadku mężczyzn- oni widzą zawsze tylko jeden koniec kija i lepiej nie uchylać puszki pandory.
Po drugie
Nawet jeśli masz tyłek jak przysłowiowa stodoła, albo pryszcza na czole jak róg jednorożca możesz mieć w sobie coś czego zazdroszczą ci inni. Piękne włosy, ładną cerę, ładną płytkę paznokci, fajne rysy twarzy, pogodny uśmiech, czy też piękne oczy, a może nawet biust, czy tyłek.. Może zwyczajnie nie masz odstających uszu i taka Klau pisząca dla Ciebie tą notkę zazdrości ci jak cholera.
Zanim wdasz się w gadkę sama z sobą o tym co jest w tobie BEEE spójrz w lustro i doszukaj się choć 3 rzeczy, których ktoś może ci pozazdrościć. Zapewniam, że nie zajmie ci to dużo czasu, a poprawi twój nastrój.
Po trzecie
Świadomość, że jesteś kobietą zadbaną daje ci zwiększone poczucie wartości dlatego, bo wiesz, że zrobiłaś dla siebie coś więcej niż inni, włożyłaś w to jakiś wysiłek i widzisz zadowalające efekty. Zwyczajnie w świecie czujesz się lepsza od tych koleżanek, które poza żelem pod prysznic i szamponem nie robiły dla siebie nic- co z tego, że mają gładką skórę jak pupa niemowlaka- to ty zadbałaś by twoja skóra była chroniona przed słońcem, i była nawilżona, to ty pomyślałaś o niej w dłuższej perspektywie. Czasem głupie zadbanie o dłonie - wycięcie skórek i pomalowanie paznokci lakierem sprawia, że czujesz się lepsza niż Pani Zosia z sklepu z wędliną- nie znaczy to, że panie w sklepach z wędliną są niezadbane - żeby mi się tu nikt nie czepiał drobiazgów proszę.
Największą magię itak robi makijaż. Chyba zdałam sobie z tego sprawę w trakcie pracy na klientkach- gdy wykonywałam makijaże okolicznościowe. Kiedyś malowałam młodą dziewczynę- śliczną, lecz pokrytą konstelacją wyprysków- ha miałam tak samo w jej wieku. Po samym wyrównaniu cery, zatuszowaniu niedoskonałości, to małe szkrabiątko niemal popłakało mi się na fotelu niedowierzając, że tak wygląda. Powiedziała mi wtedy, że wreszcie wygląda tak jak siebie widzi. Bo każda z nas ma obraz siebie w głowie- ten pożądany ten wewnętrzny piękny jak cholera. To kolejny dowód na to, że dbanie o siebie potrafi dać 100 punktów do pewności siebie. Ta umalowana dziewczyna nie myślała przez cały wieczór o tym, że ktoś widzi jej pryszcza na brodzie. Była sobą i była świadoma tego, że wygląda jak milion dolarów.
Tak osoba z ciężkimi zmianami trądzikowymi na buzi ma na sobie znacznie więcej produktów do makijażu niż ta piękna, która nie musi martwić się niemal niczym. I uważam, że totalnie nie na miejscu jest mówienie takim osobom, że mają na twarzy szpachlę- heloł nie wybierałyśmy sobie typu cery.
Jeśli ktoś z niedoskonałą skórą umiejętnie tuszuje doskonałości, nie wywołując na twarzy efektu maski, nie łamie kardynalnych zasad estetyki makijażowej i wygląda znacznie lepiej w makijażu niż bez niego, czemu miałby zostać nazwany tapeciarą. Jeśli makijaż podkreślił urodę ukrytą pod stosem zmian trądzikowych, czy parawanem naczynek.
Wykonując makijaż kieruj się jedną zasadą: Podkreślaj to co piękne, tuszuj to co niedoskonałe.
Tu nie chodzi już o same korzyści wizualne, ale te psychiczne. Jest tyle fajnych trików dzięki którym można odwrócić uwagę od jakiś niedostatków urody, że głowa mała.
Ogólnie chcę wam uświadomić, że serio niewiele trzeba by poczuć się lepiej z sobą.
Tak samo sprawa wygląda, gdy dobrze się ubiorę- rzecz jasna dobrze w moim mniemaniu.
Wiem ta notka to totalny chaos. I są też rzeczy których ubranie w słowa sprawia mi problem. Widzę sprawę na tyle prosto, że w sumie temat opisała bym w jednym zdaniu: czytasz książkę, czujesz się mądrzejsza, dbasz o siebie czujesz się piękniejsza.
O matko mam chyba męski sposób postrzegania rzeczywistości, bo wszystko tak upraszczam.
Jestem ciekawa waszego zdania na temat moich sposobów walki z odczuwalnością mojej paskudności. I oczywiście zachodzę w głowę jak radzicie sobie z kompleksami.
Chyba byśmy mogły konkurować w ilości kompleksów : p ale zgadzam sie z tym, ze najważniejsze to zrobić cos dla siebie i makijaż. Nawet ja czasem uważam ze są dni superwoman xd : )
OdpowiedzUsuńoj są dni że nie można się na siebie napatrzeć i to właśnie o te chwile warto zawalczyć. a nie olać siebie i zapuścić kłaki pod pachą
Usuńa ja nie mam kompleksów odnośnie swojego wyglądu :P problemu z trądzikiem nie miałam nigdy, figura też w miarę ;)
OdpowiedzUsuńjestem typem który nie doszukuje się u siebie kompleksów, czasem mnie wkurza za duży biust,tóry został po dzieciach,ale nic na to nie poradzę,nie położę się pod skalpel aby go zmniejszyć ;)
ale post fajnie napisany
Z wiekiem nauczyłam się akceptować swoje wady, chyba że mogę je w jakiś sposób zmienić. Największy problem miałam z cera ale po kuracji już problemu nie mam. Mi zawsze nastrój poprawia dbanie o włosy, jak sa błyszczące i miekkie to moge góry przenosić i świat podbijac :-D
OdpowiedzUsuńSuper notka. Sądzę że dziewczyny czasem boja sie przyznać że cos w sobie lubia by nie wyjść na zadufane w sobie i płytkie, ale żyje się tylko raz wiec warto się cieszyć sobą.
Swietny artykulik.faktycznie jak tak się zastanowilam to mam 3 rzeczy które uwielbiam w sobie zęby równe i białe usta i biust.no mógłby być.mniejszy ale.jest ok zaczęłam bardziej dbać o siebie i kiedy się wymaluje to odrazu lepiej się czuje
OdpowiedzUsuńA ja się zgadzam z faktem, że makijaż poprawia własną samoocenę i nastrój. Kiedy jestem pomalowana to od razu pewniejsza siebie i kiedy ktoś mówi "Aga w naszym wieku to już tak malować się nie powinnyśmy" to mam szczerą ochotę podnieść rękę i pokazać środkowy palec. W jakim wieku można się "tak" malować ? Naście lat nie no bo szkoła nie wypada ,.. dzieścia lat też nie bo komentarze sa "ach wygląda jak spod latarni" 40+ też nie bo za stara.... a ja będę się malować na przekór wszystkim zrzedliwym. Mam córkę w wieku prawie 15 lat sama kupuję jej kosmetyki i postanowiłam, że zapisze ją na kurs makijażu, żeby mogła swoje kompleksy zamalować . Dzięki za świetny artykuł. Pozdrawiam :-D
OdpowiedzUsuńMyślę, że przy takim większym wysiłku to nawet do 10 rzeczy doliczycie i każda z was znajdzie coś co można położyć na szalę z tymi kompleksami. Zapewniam, że zalety i te fajne rzeczy u każdego wygrywają.
OdpowiedzUsuńnajważniejsze to akceptować siebie, a to, że coś zmieniamy w sobie to przede wszystkim musimy robić dla siebie. Pewność siebie to bardzo istotna sprawa ułatwiająca wiele w życiu codziennym :)
OdpowiedzUsuńCzy mówiłam już kiedyś że Cię kocham Klau? :D Uwielbiam czytać takie posty bo sama mam sporo kompleksów i właśnie dzięki makijażowi czy pomalowanym paznokciom czuję się pewniejsza siebie - wciąż sporo nauki przede mną ale zdecydowanie lepiej czuję się z podkładem na twarzy niż bez gdy muszę wyjść z domu. ba, niech to będzie nawet kryjący jakoś tam puder - bez tego czuję sie po prostu źle, no chyba że jest lato a moja cera wygląda naprawdę nieźle, bo w pozostałe pory roku fiksuje ;)
OdpowiedzUsuńCzasem to może być drobiazg a już człowiek funkcjonuje inaczej i inaczej się zachowuje
UsuńBardzo fajny wpis... i nie wydaje mi się być chaotyczny tylko właśnie wręcz przeciwnie przejrzysty.
OdpowiedzUsuńCo do kompleksów? Dla mnie najlepszym lekarstwem jest odrobina sportu, by poczuć się lepiej w swoim ciele idę pobiegać. :)
Wtedy czuję się lepiej fizycznie i psychicznie.